Articles

Czyja to kupa?

kupaW formie placków, serdelków, na chodnikach, trawnikach, na butach – psie kupy – to temat niewygodny, bo brzydki i śmierdzący

Problem psich odchodów wraca jak bumerang, szczególnie w okresach późno zimowych, kiedy z ulic i chodników znika śnieg. Obowiązek sprzątania po swoim czworonogu spoczywa na właścicielu, jednak wiele osób wychodzi na spacer ze zwierzęciem bez szufelek czy torebek, dzięki którym mogliby pozbyć się psich odchodów, przyczyniając się tym samym do utrzymania czystości w mieście.

"Proszę pana, ja płacę podatki"

Większość osób udaje, że to nie ich pies zrobił kupę, więc to nie ich problem.

– Kiedy zwróciłem jednej osobie uwagę, że nie sprzątnęła po swoim psie, usłyszałem "Ja będę sprzątała gówna? Proszę pana, ja płacę podatki" – wspomina pan Krzysztof, mieszkaniec bloku przy ul. Modlińskiej.

Mężczyzna zwraca uwagę na to, że psy załatwiają się tuż przy ogrodzeniu Publicznego Przedszkola Nr 1 znajdującego się przy zbiegu ulic Modlińskiej i Mazowieckiej.

– Tu o dzieci chodzi. Na całej długości ogrodzenia te odchody leżą. Kosze są codziennie sprzątane, dzień w dzień, a kupy leżą tygodniami. Za chwilę przyjdzie wiatr i te posuszone rozniesie, a my i przede wszystkim dzieci, będziemy to wdychać –mówi pan Krzysztof.

Inny mieszkaniec bloku stwierdza, że właściciele zwierząt nie mają często dla nich czasu.

– Ludzie trzymają po 10 godzin psa w domu. Jeśli wychodzą z nim na dwór, to tylko na chwilę, z teczką w ręce, bo się do pracy spieszą – twierdzi pan Janusz. – Później ludzie sami w te gówna wchodzą i przed blokiem buty wycierają.

Kamera to widzi?

Pan Krzysztof zauważa, że skrzyżowanie ulic Modlińskiej i Mazowieckiej jest objęte monitoringiem miejskim.

– Jak tylko stanie samochód, strażnicy miejscy natychmiast przejeżdżają, ale na problem psich kup nie zwracają uwagi, chociaż jest kamera. Kamera przecież widzi, jak ktoś idzie z psem – mówi. – Zapomniane jest o chodniku w zimie, nikt tu nie odśnieża, nikt nie sypie, ludzie się przewracają. W zeszłym roku ktoś wyrzucił pod śmietnikiem ryby, potwornie śmierdziało przez trzy tygodnie, nikt tego nie potrafił sprzątnąć.

Właściciel, który nie wyrzuca do kosza kupy pozostawionej na trawniku przez swojego psa, może zostać ukarany mandatem od 50 do 500 złotych.

– Jeżeli strażnik miejski widzi, upomina właściciela. Może zastosować pouczenie, a jeśli to nie pomoże – mandat karny. Także nagranie monitoringu, jeśli nie budzi wątpliwości, może być dowodem w sprawie – mówi Piotr Rogiński, komendant Straży Miejskiej w Nowym Dworze.

Komendant zapewnił, że rejon przedszkola zostanie objęty szczególnym nadzorem.

Patrząc jednak na statystyki (8 pouczeń i 2 mandaty wystawione w 2014 roku) trudno domniemywać, że właściciele bez przysłowiowego bata nad głową w postaci mandatów dobrowolnie zaczną sprzątać po swoich pupilach.

Kto sprzątnie?

Wymówek, by nie sprzątać po swoim psie, właściciele mają mnóstwo – "nie mam czasu, spieszę się", "to nie mój pies", "inni też nie sprzątają", "niech MZO to sprzątnie". Często stosowanym zabiegiem jest spychologia, czyli zrzucanie odpowiedzialności za brak porządku na pracowników Zieleni Miejskiej.

– Każdy wie, że obowiązek sprzątania po psie należy do właścicieli. Jeśli jednak psie odchody znajdują się na terenach zielonych, w parkach, w pasie drogowym, pracownicy powinni je sprzątnąć. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że pracowników jest mało. Grupa do prac porządkowych to tylko 15 osób, w sezonie wiosennym wspomagana przez osoby delegowane przez Urząd Pracy. W ramach prac porządkowych sprzątają nie tylko zieleń, ale także odpowiadają za utrzymanie chodników, dróg, fontann, koszy, przystanków na terenie całego miasta. Każdego dnia są w innej dzielnicy – w Modlinie Twierdzy, na Nowodworzance, na Okuninie, na Osiedlu Młodych, nie tylko w centrum – tłumaczy jedna z pracownic Miejskiego Zakładu Oczyszczania.

Czy wyjściem z sytuacji mogłoby być zorganizowanie "toalet" dla psów? Na ulicy Inżynierskiej istnieje psi wychodek, czyli boksy z piaskiem, które są czyszczone przez pracowników MZO. Jak się jednak okazuje, to miejsce nie spełnia swojej funkcji, ponieważ częściej niż psy gości tu osoby pijące alkohol.

Mandaty czy edukacja?

W Nowym Dworze były już prowadzone akcje uświadamiające mieszkańców o konieczności sprzątania psich odchodów, nie przyniosły jednak większych efektów.

– Po raz trzeci rozpoczniemy akcję, pojawią się ulotki informujące właścicieli o obowiązku sprzątania po swoim psie, zakupimy woreczki i rękawiczki, które będą dostępne w miejscach publicznych – mówi burmistrz Jacek Kowalski. – Zaczęliśmy akcję kilka lat temu, edukowaliśmy dość długo, torebki były dostępne w kioskach, jednak upominanie okazało się nieskuteczne. Jeszcze raz podejmiemy działania, akcję uświadamiania właścicieli zwierząt. Jeśli to nie pomoże, będziemy musieli podjąć bardziej rygorystyczne kroki. Nie jest jednak tak, że chcemy napełnić budżet mandatami. Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby mieszkać w czystym mieście, nie chcemy deptać po psich odchodach.

Na terenie miasta są osoby, które promują akcję zachowania czystości w mieście. Przedstawiciele akcji "Czysty Spacer" chcą rozmawiać z władzami miasta, dotrzeć do zarządów osiedli, spółdzielni mieszkaniowych, przedszkoli. Planują umożliwić dostęp do torebek (umieszczanych w dystrybutorach na klatkach schodowych), organizować spotkania z dziećmi, rozdawać na ulicach gadżety nagradzające mieszkańców, którzy sprzątają po swoim pupilu. Przekonują, że tego typu akcje odniosły skutek np. na Białołęce w Warszawie.

Bez względu na to, jaka firma dostarczy torebki oraz kiedy miasto umożliwi korzystanie z nich, pamiętajmy, że większość z nas posiada w domach woreczki, które wraz z nieczystościami można wyrzucać do zwykłych koszy ulicznych.

– Mamy w bloku dziewczynę, która w ciąży była, teraz z dwójką dzieci na spacery wychodzi, a zawsze się schyla i sprząta po swoim psie, ma torebkę przy sobie, którą z odchodami do kosza wyrzuca – mówi pan Krzysztof. – Gdyby każdy tak robił, mielibyśmy czystsze miasto.

Anna Cichocka