Articles
17 pędzących dzików
Tydzień temu wataha dzików przebiegła przed jedną z mieszkanek, która wyszła na spacer ze swoim kilkumiesięcznym dzieckiem
O obecności dzików w mieście pisaliśmy już kilka razy. W październiku odłowiono pierwsze dzikie zwierzęta, do tej pory udało się złapać i wywieźć 10 sztuk, jednak to nie rozwiązało problemów mieszkańców. W piątek 23.01 wataha 9 dzików raczyła się resztkami znalezionymi w zaroślach na terenie byłej szkoły nauki jazdy przy ul. Sienkiewicza w Nowym Dworze Maz. Cztery dni później stado przebiegło przed matką, która wyszła na spacer z dzieckiem w wózku.
– Ta kobieta stanęła jak trusia, kiedy zobaczyła przed sobą 17 pędzących dzików. Czekała w bezruchu, aż zwierzęta przebiegną – relacjonuje jeden z mieszkańców Osiedla Młodych. – A gdyby ktoś z psem szedł i zwierzęta by się na niego rzuciły? Przecież niedawno był podobny przypadek. Władze miasta nie mogą zamykać oczu na problem, bo to są dzikie zwierzęta, które zagrażają bezpieczeństwu ludzi.
Obecność zwierząt zauważają także strażnicy miejscy.
– Wystosowaliśmy dwie pisemne informacje do koordynatora z ramienia urzędu, pana Ireneusza Jankowskiego o dzikach obecnych przy budce z kebabem na Osiedlu Młodych oraz na terenie między szpitalem a stacją BP. Poinformowaliśmy także, że pojawiła się locha z młodymi – mówi Piotr Rogiński, komendant Straży Miejskiej. – Dyżurny Straży Miejskiej za każdym razem informuje koordynatora o obecności dzików. Jesteśmy gotowi do pomocy przy zabezpieczaniu terenu czy odławianiu zwierząt.
Odławianiem na terenie Nowego Dworu zajmuje się Koło Łowieckie Nr 191 "Wkra". O widzianych ostatnio dzikach poinformowaliśmy prezesa Koła.
– Monitorujemy teren, wiemy, że są dziki, mamy nad tym kontrolę. Ale że aż 17 sztuk? To przerażające, bo to znaczy, że problem narasta – mówi Andrzej Pietras, łowczy z koła łowieckiego "Wkra". – Nie używamy broni, ponieważ nie zdaje ona egzaminu. Nawet jeśli trafimy dzika strzykawką zawierającą środek nasenny, drugi dzik ją wyrywa i gryzie. W rezultacie dzik nie jest uśpiony, a tylko rozwścieczony, co jest niebezpieczne dla ludzi, którzy z ciekawości obserwują akcje. Dodatkowo zdarza się, że trafione środkiem usypiającym dziki nie wybudzają się, dlatego nie stosujemy tej metody. Rozstawiliśmy odłownię, ale dziki są mądrymi zwierzętami, nie przychodzą od razu, czasem trwa to kilka tygodni. Jeśli złapiemy zwierzęta do odłowni, informujemy Straż Miejską, głównego weterynarza, a następnie dziki wywozimy i wypuszczamy na wolność w obrębie obwodu łowieckiego. Sami nie jesteśmy jednak w stanie napędzić zwierząt do odłowni. Musimy czekać. Jeśli jednak ktoś widzi dziki w pobliżu posesji, niech się ze mną bezpośrednio kontaktuje. Dla mnie istotne jest, czy mamy do czynienia z nowym czy starym osobnikiem, przyjechałbym, zobaczył. Będziemy próbować pomóc mieszkańcom, bo wiemy, że dzikie zwierzęta wzbudzają niepokój.