Articles
A ludzi lekceważą...

O planach remontu przejazdu oraz ulicy graniczącej z jego posiadłością i o tym, że musi się dostosować do prac dowiedział się dwa dni przed początkiem robót.
- Ni stąd, ni zowąd przyszli do mnie ludzie z PKP i powiedzieli, że zaczynają roboty i zablokują mi wjazd na podwórze. Poradzili, abym samochód trzymał poza podwórzem. To samo dotyczyło dwóch innych rodzin. Zapewniono nas, że kłopoty z wjazdem potrwają najwyżej kilka dni – opowiada p. Milewski.
Nasz rozmówca i sąsiedzi początkowo karnie trzymali samochody za posesją, brnąc do nich codziennie przez hałdy porozwalanej ziemi. Kiedy jednak uszkodzono mu bramę wjazdową, a zapowiadane kilka dni zamieniły się w tydzień, potem dwa, wreszcie trzy, wkurzył się i zaczął monitować. Zbywano go niczym, dopóki nie zagroził ściągnięciem prasy. Wtedy z dnia na dzień bramę odblokowano.
To nie wszystko. Podczas robót trzeba było podwyższyć o 70 cm zarówno ulicę, jak i chodnik przebiegające obok posesji pana Milewskiego. Z tej właśnie przyczyny podmurówka płotu, wystająca dotychczas ponad poziom chodnika miała zostać zasypana, zaś sam chodnik ułożony wyżej. Jednocześnie trzeba było zerwać stare ogrodzenie.
Pan Marek wyobraził sobie, że nowy chodnik i nowe ogrodzenie zafundują mu budowlańcy. I nawet się ucieszył. Tymczasem...
- Stary chodnik rozbierzemy, a potem ułożymy go ponownie, a siatkę do ogrodzenia niech pan sobie kupi sam – zaproponowano.
Nie wytrzymał i zapytał ostro:
- Co za dureń to wymyślił?
I wtedy jeden z majstrów zaczerwienił się i wyszedł.
Po uporczywych staraniach pan Marek spodziewa się korzystnego dla siebie zakończenia. Mimo to wciąż zadaje sobie kilka pytań.
- Dlaczego nie uprzedzono mnie o żadnych planach?
- Dlaczego nie zasięgnięto mojej opinii?
- Jakie tu obowiązuje prawo?
- Dlaczego mnie tak potraktowano?
Gees