Articles

Sąsiedzi

W Nowym Dworze Maz. wciąż mieszkają Romowie . Wielu z nas nie zawraca sobie głowy poprawnością polityczną i używa określenia „Cyganie”. Jednak niezależnie od tego, jak będziemy ich nazywać, Romowie są mieszkańcami naszego kraju i miasta, a co za tym idzie, naszymi sąsiadami. Nawet jeśli Polacy i Romowie nie zechcą żyć ze sobą, muszą pogodzić się z tym, że żyją obok siebie. Spotykamy się na co dzień w sklepie, w kościele, u lekarza, a ostatnio coraz częściej nasze dzieci chodzą razem do szkoły

- Słowo „Cygan” źle się ludziom kojarzy, że to ktoś niebezpieczny. Ale niektórym przypomina ono  romantyczne tabory, konie, ogniskia i muzykę cygańską. Mam sąsiada, który bardzo lubi słuchać naszych pieśni – mówi pani Krystyna O. z NDMaz., z pochodzenia Romka.
Wędrowny tryb życia
Pani Teresa z Nowego Dworu. wychowała się w Pułtusku, gdzie kobiety romskie chodziły po domach, żeby wróżyć w zamian za żywność.
- Mówiły: „Daj parę ziemniaków, to ja powróżę” - opowiada. - Cyganie przyjeżdżali taborami zaprzężonymi w konie i handlowali garnkami. To były ostatnie tabory. Później weszły w życie przepisy, które zabraniały wędrownego życia. Musieli mieć stałe zameldowanie.
Jednak Romowie jeszcze przez jakiś czas jeździli po miastach i miasteczkach. Zwykle zatrzymywali się na łące albo w lesie, nie chcieli czy też nie mogli wjechać w bramy miast.
- Kiedy do Pułtuska przyjeżdżał tabor, mieszkańcy bali się, że Romowie mogą ich okraść – słyszymy od pani Teresy. - Jednak nie przypominam sobie, żeby któregoś z nich przyłapano na kradzieży. Pewnie jeśli chodzi o skłonność do złodziejstwa, to nie różnili się pod tym względem od Polaków. Krążyło też o nich wiele zabobonów, np. o tym, że Cyganie mogą rzucać uroki. Ja nigdy nie spotkałam się z agresją z ich strony – podkreśla nasza rozmówczyni.
Romanse cygańskie
Przed laty w  Nowym Dworze krążyły  legendy o ogromnym bogactwie Romów i o tym, że płacili złotem, np. księżom za pochówek. Mówiło się, że pod płaszczykiem biedy ukrywają olbrzymie majątki. Współcześnie niektórzy Romowie lubią obnosić się ze swoim bogactwem.
- Jeżdżą drogimi autami. Słyszałam raz, jak polski chłopak powiedział, że mają „wypasione fury” - mówi Grażyna Łucek, mieszkanka Nowego Dworu. - Jest to ich tajemnicą, skąd biorą pieniądze na to wszystko.
Z kolei pani Teresa wspomina lata 70., kiedy to, podobnie jak w dzisiejszych czasach, na dyskotekach i w kawiarniach pojawiali się się młodzi Cyganie, ubrani zwyczajnie.
Natomiast dziewczyny narodowości romskiej nie przychodziły na żadne imprezy i ubierały się zawsze tradycyjnie, w długie spódnice. Pani Teresa przypuszcza, że dziewczynom nie wolno było tam chodzić. Chłopcy czuli się bardziej swobodnie, często rozmawiali z Polkami. Tymczasem dziewczyny do dzisiaj noszą powłóczyste, zakrywające nogi spódnice, nawet w takich miejscach, jak plaża.
- Nasza tradycja jest taka, że dziewczynka musi trzymać się domu – potwierdza pani Krystyna. - Musi umieć ugotować, sprzątnąć. Chłopiec jak chłopiec – wolno mu więcej. A dziewczyna jakby chodziła na dyskoteki, to miałaby złą opinię. Nie nosimy już tych tradycyjnych szerokich spódnic, bluzek w kwiaty. Nosimy po prostu długie spódnice. Nie wolno nam chodzić w krótkich.
Kolejna z naszym rozmówczyń opowiada nam historię romansu cygańskiego.
- W młodości znałam jednego Cygana, z którym moja koleżanka miała dziecko, jednak nie mogli być razem – przypomina sobie pani Marzena. - Krążyła wtedy plotka, że do ślubu nie doszło, bo nie zgodzili się na niego rodzice młodych. Pewnie matka dziewczyny obawiała się zwyczaju, który rzekomo nakazywał panu młodemu porywać pannę w nieznane.
Dzisiaj małżeństwa romsko-polskie są zawierane o wiele łatwiej Kiedyś tradycja tego zabraniała, teraz już nie. Poza tym większość Romów jest wyznania rzymskokatolickiego, co ułatwia zawieranie małżeństw, bo biorą śluby kościelne.
- Jak przysięgamy przed bogiem, to tej przysięgi nie wolno nam złamać, bo byłoby to bardzo źle traktowane – mówi pani Krystyna.
Odmienny temperament
Pani Grażyna wspomina, jak pierwszy raz mogła bliżej poznać Romów.
- Spacerowałam po Nowodworzance, kiedy nagle usłyszałam za plecami wołanie: „Proszę pani, proszę pani, niech pani tu podejdzie!” - opowiada. - Cyganie zaprosili mnie do siebie do domu. Nie chciałam wcale tam iść, ale oni nalegali. Jedna z kobiet powiedziała do mnie: „Bardzo panią proszę, my nie umiemy czytać, a mamy list od rodziny z Niemiec”.
Romowie posadzili panią Grażynę w fotelu na honorowym miejscu i wręczyli jej list do przeczytania. Wokół zebrała się cała kilkunastoosobowa rodzina, od malutkich dzieci aż po starców.
- Co chwilę mi przerywali, reagowali bardzo żywiołowo na niektóre fragmenty listu. Wszyscy mówili jednocześnie, przekrzykiwali się – relacjonuje Grażyna Łucek. - To chyba kwestia ich odmiennego temperamentu. 
Kolejne spotkanie pani Grażyny z kulturą Romów miało miejsce w bardzo szczęśliwych okolicznościach.
- Kierowcą, który wiózł mnie i męża do ślubu, był Cygan – mówi z uśmiechem nasza rozmówczyni. 
Spotkania...
O zwyczajach Romów opowiada także pan Marek.
- Romowie mają swojego króla. Mieszka on w Nowym Dworze. Poza rodziną królewską istnieje też gorsza kasta Cyganów, nazywana przez nich „łabandze”. Romowie z tej kasty chodzą po wsiach i targowiskach, zajmują się handlem i wróżeniem.
Według pana Marka, Romowie są bardzo religijni i chodzą do kościoła.
Jak dowiadujemy się od samych Romów, większość z nich należy do Kościoła katolickiego. Jest również niewielka grupa Świadków Jehowy.
- Romowie wierzą, że mogą utrzymywać kontakty ze zmarłymi, dlatego piją wódkę nad ich grobami – twierdzi pan Marek.
Dodaje również swoja opinie na temat narodu romskiego.
- Lepiej żyje mi się z nimi niż z Polakami. Są ostrożni w zawieraniu znajomości, ale jak już się z kimś zaprzyjaźnią, to są w stanie oddać za niego życie.
Ta przyjaźń zaczęła się od momentu, kiedy Romowie pożyczyli od pana Marka samochód.
- Trochę się obawiałem, bo różne rzeczy ludzie mówią o Romach. Samochód zwrócili bez żadnego zadrapania, nawet zatankowali do pełna – mówi nasz rozmówca.
Przytacza także historię, która utrwaliła ich przyjaźń.
- Kiedyś byłem bardzo chory i musiałem jechać do szpitala. Mój romski przyjaciel zjawił się u mnie wtedy o 7.00 rano, mimo strasznej mgły, i zawiózł mnie do jednego z warszawskich szpitali.
 Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma...
Z pewną nostalgią wspomina „prawdziwych Cyganów” Andrzej Raciński, nasz redakcyjny kolega.
- Kiedy miałem 12 lat na wakacjach w Bieszczadach poznałem wędrownych Cyganów. Nauczyli mnie jeździć konno na oklep, a ja pokazałem im, jak się gra w piłkę nożną. Pamiętam, że na początku nie umieli nawet kopnąć piłki. To było niezapomniane lato.
O zmiany, jakie nastąpiły w życiu Romów, zapytaliśmy panią Krystynę.
- Już od wielu lat nie jeździmy po lasach. Mieszkamy w miastach, w domach i blokach, tak jak wszyscy. Jednemu powodzi się lepiej, innemu gorzej. Zresztą w Nowym Dworze już właściwie nie ma Romów, którzy trzymaliby się osobno. Większość dzieci romskich mówi po polsku i chodzi do szkoły. Nie chcemy, żeby nasze dzieci były ciemne.
Romowie nadal wykonują swoje tradycyjne zawody: pobielają kotły, są muzykami, handlują. Przeważnie nie mają wyuczonych zawodów i dlatego trudno jest im znaleźć pracę. Często pracują dorywczo.
Z perspektywy człowieka
- W ostatnich latach w kontaktach Romów z Polakami wiele zmieniło się na lepsze – twierdzi Don Vasyl, znany artysta romski. - Myślę, że bardzo duży wpływ miał na to Międzynarodowy Festiwal Piosenki i Kultury Romów w Ciechocinku, który stworzyliśmy. Pokazują go media, wielu Polaków ogląda go na żywo lub w telewizji. Dzięki koncertom poznają naszą kulturę. Traktują nas tak samo jak artystów polskich albo zagranicznych: proszą o autografy, robią sobie z nami zdjęcia. Mam wielu przyjaciół wśród Polaków, są to również ludzie z tytułem profesora. Mówimy do siebie po imieniu.
Don Vasyl ma dobre zdanie o Polakach.
- Uważam, że Polacy rasistami nie byli nigdy. Przecież sami też byli prześladowani w czasie II wojny światowej. Wówczas wielu Polaków ratowało Romów od śmierci. Jedna Polka ukrywała moją mamę, narażając w ten sposób własne życie.  
Według Don Vasyla innym powodem poprawy wzajemnych stosunków są zmiany, jakie w ciągu ostatnich lat nastąpiły w Polsce.
Kiedyś przyjaźń Polaka i Roma byłaby nie do pomyślenia. Teraz, kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej, wszyscy możemy czuć się Europejczykami – dodaje artysta. - Nie wszyscy Romowie są idealni, tak samo jak Polacy. Są wśród nas dobrzy Romowie i źli Cyganie. Jednak większość Romów stara się dbać o dobra opinię. Najważniejsze jest to, żeby ludzie nie patrzyli na siebie z perspektywy narodowości, lecz z perspektywy człowieka.
Joanna Rostkowska