Articles

Jak rozpoznać pochodzenie dzika

Mieszkańcy gmin leżących w sąsiedztwie Puszczy Kampinoskiej skarżą się na zwierzęta, które utrudniają jazdę po drodze wojewódzkiej nr 579 z Kazunia do Błonia. Dziki, łosie i jelenie uparły się wpadać pod koła pojazdów


Sprawa dla mieszkańców tych terenów jest bardzo uciążliwa. Jeden z nich zabrał głos podczas październikowej sesji Rady Gminy Czosnów.
- Zwierzęta wybiegają pod auta. Jeśli kierowca nie ma wykupionego autocasco, to praktycznie nic wskórać nie może. Urzędy, do których się zwracałem stosują „spychologię” i w końcu kierowca zostaje z problemem sam – mówił zdenerwowany mieszkaniec.
Niedawno na tej drodze pod jego samochód wpadł dzik. Kierowca poszedł więc do dyrekcji Kampinoskiego Parku Narodowego, aby wyjaśnić sprawę i uzyskać odszkodowanie bądź skierowanie pod właściwy adres.
- Tam usłyszałem, że ten dzik przyszedł aż z Czerwińska i akurat mój samochód znalazł się na jego drodze. Dowiedziałem się także, że żadne z kół łowieckich w tym rejonie nie prowadzi odstrzałów, więc praktycznie zostałem z niczym – żalił się pechowy kierowca.
Według kierowców, droga nr 579 została źle wykonana. Brakuje siatek odgradzających, przepustów dla zwierząt. Takie zabezpieczenia powinny się znaleźć w tych warunkach.
Z tymi uwagami zgadza się Mirosław Bielecki, przewodniczący czosnowskiej rady gminy. W sobotę 24 października był on w Lesznie, gdzie zdenerwowani mieszkańcy tej miejscowości  zorganizowali spotkanie z Adamem Struzikiem – Marszałkiem Województwa Mazowieckiego, zarządcą drogi.
Uczestniczyli w  nim także mieszkańcy wsi Kąpiaste; ich uwagi odnośnie kiepskiego wykonania drogi poparli przedstawiciele policji i KPN.
Marszałek Struzik zadeklarował, że w możliwie krótkim czasie doprowadzi do ograniczenia ruchu TIR-ów na tej drodze o masie przekraczającej 10 t na oś. Na całej drodze wprowadzone zostanie ograniczenie prędkości do 60 km/h. Przy takiej prędkości nie powinno być problemu z zauważeniem zwierząt na jezdni. Być może pojawi się także waga do ważenia ciężarowych samochodów.
Marcin Giziński